Patronem serwisu jest PTCA

Opowiadanie Płatek i Nowy

Atopia 3/2018
Opowiadanie i ilustracje: Monika Wyrzykowska.

Wokoło było bardzo cicho. Ptaki jeszcze spały, a świerszcze już przestały koncertować. Płatek powoli otworzył oczy. Na czarnym niebie świeciły małe kropeczki. Było ich mnóstwo. Mama nazywała je gwiazdami.

 

Ciekawe jak daleko są te gwiazdy. Kiedyś Płatek chciał je złapać. Sięgał łapką w górę, daleko, daleko. Teraz już wiedział, że gwiazd nie da się dotknąć, ani zdjąć z nieba. Wzrok Płatka zatrzymał się na wielkim uśmiechu, który wisiał na niebie. Któż to się do nas tak co miesiąc pięknie uśmiecha z nieba? Wyobrażał sobie różne twarze, które kryły się za uśmiechem. Sam też się uśmiechnął. Lubił Księżyc kiedy był taki chudziutki jak teraz i kiedy był wielki i okrągły jak jego miska. Oczy Płatka powoli się zamykały. Wyobrażał sobie, że buja się na księżycu jak w kołysce.

– Auuu! – Płatek podrapał skórę za uchem. – Nie chcę, żeby mnie swędziało – zamruczał.

Niestety, musiał znowu się podrapać. A potem jeszcze raz i jeszcze raz.

– A idź sobie swędzenie paskudne! – zawarczał, patrząc na swoją skórę. Złapał zębami ulubioną piłeczkę.

– Wytrzymam – pomyślał zaciskając zęby na piłeczce – nie będę się drapał i nie będę budził mamy, bo znowu będzie niewyspana i nie będzie mogła się ze mną bawić. Oczy Płatka powoli zaczęły się zamykać.

 

   

 

– Dzień dobry. Jak się czujesz synku? – spytała mama przeciągając się.

– Teraz dobrze, ale w nocy znowu się drapałem.

– To znaczy, że trzeba posmarować twoją skórę.

– Nie chcę mamo, wczoraj mnie smarowałaś i przedwczoraj.

– Synku, masz atopowe zapalenie skóry. Codziennie musisz się smarować, żeby skóra nie była sucha, żeby mniej swędziała i żeby się szybciej goiła.

– Ale ja nie chcę! – Płatek krzyknął i odszedł od mamy w odległy kąt podwórka. Stanął w cieniu naburmuszony. To smarowanie się jest takie nudne. Inne pieski niczego nie smarują. Dlaczego właśnie on musi. Zwinął się w kłębek i obserwował bzyczące wokoło muchy. Jedną nawet złapał. Na podwórku pojawił się Gospodarz. Przyjechał z pola na traktorze. Dziś ciął zboże w polu. Wszędzie pachniało słomą i nagrzaną ziemią. Gospodarz trzymał coś w dłoniach i zbliżał się do ich budy. Ciekawe co to było? Może jakieś smaczne kostki. Płatek podniósł głowę i wystawił nos, żeby złapać woń tego czegoś. Niestety, nie poczuł zapachu jedzenia. Podrapał się zatem za uchem i położył głowę na łapie.

– Dobrze, że już jesteś Łatka. – powiedział Gospodarz – Przyniosłem tobie i Płatkowi jedzenie. Mam jeszcze coś.

 

 

Znalazłem dziś rano, przy drodze. Leżał i piszczał. Ktoś go musiał porzucić. Popatrz jaki słodki. Zaopiekujesz się nim, prawda? Ty Łatko jesteś dobrą mamą.

Płatek patrzył z oddali i nie wierzył własnym oczom. Mama obwąchała szczeniaka i wyczyściła jego sierść na grzbiecie. Oczy Płatka rozszerzały się, a w serce wstępowała złość.

– Ja chcę moją mamę dla siebie! Może nie chciałem porannego smarowania, ale to nie jest powód, żeby teraz opiekować się kimś innym. – Łatek się obraził. – Pójdę sobie stąd i już!

I poszedł. Przez skoszone pole na skraj lasu. Tam schował się w krzaki.

– Będę teraz mieszkał tutaj. Nikt mi nie jest potrzebny do szczęścia. Nie będą się patrzeć na moje krostki i nie będę się musiał smarować. – powiedział sam do siebie.

Minęła godzina. Płatek zaczynał się coraz bardziej nudzić. Na dodatek coraz bardziej swędziała go skóra. W krzakach trudno się było podrapać. Nie było też z kim się bawić. Nagle usłyszał z oddali jakiś pisk. Może to było szczekanie, a może miałczenie. Dźwięk był zbyt daleko. Płatek pomyślał, że może jednak powinien wyjść już z krzaków. Tam było tak niewygodnie. Poza tym był bardzo ciekaw któż to wydaje takie dziwne dźwięki. Po kilku krokach Płatek podniósł uszy. Zawahał się. Może to jakieś niebezpieczne zwierzę. Podniósł uszy jeszcze wyżej. Usłyszał ponownie ciche popiskiwanie. Teraz słyszał wyraźnie. To jakiś piesek. Piszczał. Pewnie wpadł w tarapaty.

– Chyba powinienem pomóc – pomyślał i ruszył do przodu.

– No i dokąd to wędrowałeś mały? – Płatek pochylił głowę w dół dużej dziury w ziemi. Na dole stał wychudzony brązowy szczeniak, oddychał szybko. Jego pysk i łapy umorusane były w ziemi. Widać było, że starał się wydostać. Niestety, był za mały. Co więcej, z wszystkich ścian sterczały jakieś stare ostre korzenie.

– Ja wędrowałem do ciebie. Pomagałem twojej mamie ciebie szukać. – odpowiedział cicho maluch.

– Jesteś za mały na takie wyprawy. – Płatek pomagał szczeniakowi wydostać się z pułapki – No ładnie, całe łapy masz teraz podrapane. Wyglądają gorzej niż moje. Wracamy do domu.

 

 

– Mamo, mamo – zawołał Płatek kiedy zobaczył dom – Znalazłem tego Nowego, tego szczeniaka, którego przyniósł Gospodarz. Trzeba o niego zadbać! Ma podrapane łapy!

– Płatku, a może to szczeniak znalazł Ciebie? – Mana uśmiechnęła się pięknym księżycowym uśmiechem i podeszła do dwóch uciekinierów – Dobrze, że obaj już tu jesteście. Bardzo się martwiłam.

Mama popatrzyła na łapy szczeniaka, a następnie na łapy Płatka.

– Synku, a czy ty też dasz się posmarować? Twoja skóra wygląda na bardzo wysuszoną.

– Tak, ty też, ty też! – poprosił szczeniak.

– Ja też. Oczywiście. Płatek pomyślał chwilę.

– Wiesz co mały, znam jedną fajną zabawę. Mama mnie nauczyła. – powiedział i narysował Szczeniakowi na łapce falistą linię. – Teraz musisz dodać do tego jakiś inny kształt, linię albo kropkę. Potem ja coś dodam, potem znowu ty i razem stworzymy ciekawy kremowy rysunek. Na twojej ciemnej sierści jest świetnie widać.

– A czy ty wiesz, że ja jeszcze nie mam imienia ? – Szczeniak popatrzył na Płatka. – Może razem wymalujemy imię dla mnie?

To jest świetny pomysł – powiedział Płatek.

A jak już skończycie się bawić w malowanie, zapraszam do mnie – powiedziała mama – zawinę wam łapki w wilgotny materiał żeby krem się lepiej wchłonął. A potem opowiem wam bajkę o jednym takim małym psie, który pogniewał się na swoją mamę za to, że chciała o niego zadbać – Mama mrugnęła okiem do Płatka.

 

Komentarze

Dodaj komentarz