Patronem serwisu jest PTCA

Jam. Opowieść o małej ośmiornicy która nie wiedziała kim jest

Atopia 2/2019
Jam przeciągnęła się. Wyprostowała szyję, pierwsze ramię, drugie ramię, trzecie ramię, czwarte, piąte, a potem wszystkie trzy pozostałe. Pierzynka z morskiej pianki zakrywała jej pół głowy i jedno oko. Drugie oko powoli się otworzyło. Jam rozejrzała się. Zagłębienie w skale, które zrobiła razem z mamą miesiąc temu, było jej pierwszym samodzielnym domem.
Tekst: Monika Wyrzykowska Rysunki: Monika Wyrzykowska, Marianna Ciszecka

Dzień po dniu Jam przynosiła do swojego domu różne skarby – kolorowe muszelki, kamyczki, obłamane kawałki korali, a przed wejściem zasadziła kolorowe rośliny. Polubiła ten dom, chociaż długo nie chciała mieszkać sama. Wolała być z mamą, gdzie czuła się bez piecznie. Dodatkowo, mama wcale nie chciała jej od siebie wypuścić. Bała się o Jam, bo Jam zawsze była zagubiona. Gdy była mała nie wiedziała, czym się chce bawić, nie po trafiła wybrać, z którymi znajomymi popłynąć na spacer. Nie wiedziała, kim chce zostać, gdy będzie duża.

Oko Jam rozglądało się dalej i zaczynało nabierać chęci na wstanie z łóżka. Niestety, to drugie funkcjonowało jakby w oddzieleniu od pierwszego. Za nic nie chciało się obudzić. Jam zaczęła myśleć intensywniej. Przyszło do niej nagle jedno wspomnienie z dzieciństwa. Nie lubiła go, bo wiązało się ze strachem i niebezpieczeństwem. Otóż, kiedy Jam była mała, popłynęła z mamą, koleżanką i mamą ko leżanki na spacer. Oglądały kolorowe rybki przy rafie koralowej, długie zielone glony, bawiły się w zmiany kolorów wśród kolorowych skał. Po dwóch czy trzech godzinach wspólnej zabawy koleżanka i jej mama musiały wracać, natomiast mama Jam zapragnęła pozostać jeszcze chwilę wśród kolorowych skał. Jam bardzo chciała bawić się dłużej z koleżanką, ale mama poprosiła, żeby Jam została z nią. Jam nie wiedziała, czy chce zostać, czy płynąć, więc raz płynęła za koleżanką, a za chwilę wracała do mamy. Potem znów popłynęła za koleżanką i znów do mamy. Za trzecim razem pływania w tę i z powrotem Jam się zgubiła, a ponieważ bardzo się zdenerwowała, pływała we wszystkich kierunkach wystraszona. Innego dnia Jam z jakiegoś powodu nie wiedziała, czy chce się przyssać do skał, do drewnianego bala, czy do starego statku, więc przyssała się do wszystkich tych rzeczy na raz. Pech chciał, że prąd wodny stał się nagle bardzo mocny i Jam, nie zdążywszy odczepić się od czegokolwiek, została mocno rozciągnięta pomiędzy rozsuwającymi się przedmiotami. Na szczęście nic złego jej się nie stało. Dobrze, że ciała ośmiornic są tak bardzo plastyczne! Jednak po tych dwóch wypadkach mama Jam przestała jej pozwalać na jakiekolwiek samo dzielne eskapady, na pływanie daleko od domu samej lub z przyjaciółmi i na samodzielne wybieranie tego, czym Jam się zajmuje. Jam w związku z tym stawała się coraz bardziej cicha, spokojna i przestała rozmawiać na temat tego, czego chce i podejmować jakiekolwiek decyzje. Zawsze zgadzała się z mamą i nauczycielką.

W szkole Jam zawsze trzymała się innych koleżanek – tych silnych, tych lepszych, tych co zawsze miały jakieś pomysły. Była zadowolona, że może im pomagać i robić z nimi ciekawe rzeczy. Dziś też miała komuś w czymś pomóc. Jam zsunęła z łóżka jedno ramię. Dotknęła podłogi. Była zimna i chropowata. Skóra na ramionach ośmiornic jest bardzo czuła. Nie tylko świetnie wyczuwa kształty i temperaturę. Dzięki specjalnym komórkom widzi też światło. Jak ogromne dodatkowe oko.

Jam nie chciało się wstać. Nie wiedziała, dlaczego. Miała dziś płynąć do swojej koleżanki Gal, żeby pomóc w przygotowaniu kolorowych ozdób, które Gal chciała sprzedawać jutro wieczorem na Festynie Powitania Lata. Gal lubiła komponować rzeźby z muszelek, które mogły stać się ozdobą wnętrza. Wymyślała różne wzory. Jam malowała je później na różne kolory.

– Puk, puk, można? O! To mama! Jam zapomniała, że mama miała przyjść dziś rano. Mama nie zostawiła Jam całkiem samej w jej nowym domu. Co drugi dzień przychodziła do niej ze śniadaniem, a co trzeci z obiadem.

– Można. Chodź mamo. – Jam spuściła wszystkie ramiona z łóżka na podłogę. Głowa nadal została pod kołdrą.

– Córeczko, a cóż to za figura? Wstajesz, czy jeszcze śpisz? – spytała mama patrząc na dziwną pozę Jam.

– Eee, nie chce mi się wstać.

– Wstawaj kochanie! Chyba masz dziś coś do zrobienia? Przyniosłam Ci pyszne krewetki na śniadanie.

– Dzięki mamo. Jakoś mi się nie chce iść.

– Przecież się zobowiązałaś. Tak się cieszyłaś, że możesz pomóc Gal.

– Taaaa. Wczoraj się cieszyłam, a dziś już nie.

– Jam, nie możesz być taka niezdecydowana. Mieszkasz już sama. Powinnaś się usamodzielniać. Wiesz, że wolałabym mieszkać z tobą w domu i pomóc ci w wyborach, ale jesteś coraz starsza i musisz powoli zacząć się orientować w tym czego chcesz. Wczoraj, kiedy byłyśmy u Gal, też nie wiedziałaś, czy chcesz jej pomóc, czy może popłynąć z inną koleżanką na poszukiwanie korali. Dobrze, że po mogłam Ci podjąć tę decyzję, bo pewnie do dziś byś się zastanawiała nad tym, co masz zrobić.

– Może i tak mamo.

– Wstawaj, zjemy śniadanie.

– Tak, już wstaję. – Jam usiadła na jednej ze skałek i złapała pierwszą krewetkę za ogonek. – Mamo, nie prze stawiaj moich muszelek, dobrze?

– Myślałam, że tak będzie ładniej Jam.

– Może będzie mamo, ale to są moje muszelki i moje ustawienia. Chyba chcę, żeby zostały tak jak je ułożyłam.

– No dobrze Jam. Ja tylko pomagam.

– Dziękuję mamo. Mamo… – Jam zaczęła kręcić małe kółka wszystkimi nogami na raz – Mamo, chyba wy płynę na kilka dni z domu.

– A dokąd to!?! Jam, nie powinnaś. Różne rzeczy mogą ci się przydarzyć. Zostań raczej w domu. – Ostrzegała mama.

– Wiem, że mogą się przydarzyć. Właśnie o to chodzi.

– Ale jak sobie sama poradzisz?

– Chyba jakoś sobie poradzę mamo.

– Jam to jest zły pomysł. Nigdzie nie płyń beze mnie albo innej bardziej zorganizowanej koleżanki. Jam spojrzała na mamę. Zrobiło jej się smutno. Dla czego mama w nią nie wierzyła? Może dlatego, że Jam sama w siebie nie wierzyła. Pewnie nie popłynie na tę wyprawę, choć bardzo chciała. Czuła jednak, że musi popłynąć. Już od kilku dni budziła się z tą myślą. Musi popłynąć! Nie wiedziała dlaczego, ale po raz pierwszy tak mocno coś po czuła.

 

 

– Zjadłaś? – zatroskała się mama.

– Tak.

– To widzimy się za godzinę u Gal? Przypłynę zobaczyć jakie wzory na dziś wymyśliła.

Mama wyszła machając do córki, a Jam siedziała bez ruchu z ostatnią krewetką trzymaną w jednym z ramion nieruchomo. Myśli biegały jej w głowie jak szalone. Tak nie może być. Mama przychodzi do niej oglądać, co Gal wymyśliła, a zamiast podziwiać, jak ładnie ustawiła muszelki, przestawia je po swojemu. Zaraz, czy zatem mama widzi, co Jam robi? A może Jam jest niewidoczna dla całego świata? Czy ktoś widzi, co Jam robi? Ale z drugiej strony, czy Jam kiedykolwiek pokazała, co umie robić? Czy coś zrobiła sama z tych rzeczy, które sobie wyobrażała? Kilka tak. Tyle, że schowała je głęboko w swoim mieszkaniu, żeby nikt nie zobaczył. Jam zjadła ostatnią krewetkę i wstała, żeby obejrzeć zrobione przez siebie dekoracje. Były ładne. I co z tego? Nikt ich nie widział! I pewnie nikt nie zobaczy. Jam postawiła wszystko na stole i jeszcze raz popatrzyła na swoje prace. Nie, nie chce iść dziś pomagać Gal. Właśnie, że popłynie na wyprawę. Sama. Wróci dziś, a może jutro.

Jam spakowała sobie trzy suszone krewetki na wypadek, gdyby nie mogła znaleźć po drodze nic do jedzenia. Zamknęła drzwi i popłynęła w kierunku, z którego do wody wpadały promienie słońca. Ominęła kolorowe skały, rafę koralową i las wodorostów. Pierwszy raz w życiu była tak daleko. Bała się, ale płynęła dalej. Mijała różnokolorowe ryby. Najbardziej podobały jej się takie w biało–czarne pasy. Nigdy wcześniej takich nie widziała. Może lubiły pływać w stadzie. Przystanęła, żeby się im przyjrzeć. Wszystkie robiły to samo. Skubały coś ze skały, odpływały i wracały, skubały, odpływały i wracały. Jam zapatrzyła się w ten taniec. Na chwilę zapomniała, że miała płynąć dalej. Było jej dobrze samej. Dużo myśli przychodziło jej do głowy. Wyobrażała sobie różne formy z kamyków i muszelek. Właśnie! Może powinna ro bić dla innych własne formy, a nie tylko malować te, które wymyśla Gal. Tyle, że Gal znana jest ze swoich prac artystycznych, a Jam nie. Od Jam pewnie nikt nie będzie chciał niczego wziąć. No i co z tego? – pomyślała. – Czy to przeszkadza mi robić to, co chcę? Chcę tworzyć własne rzeźby!

 

 

Jam płynęła dalej. Wody stawały się płytsze, piasek coraz jaśniejszy, a skał było coraz mniej. Co jakiś czas w wodzie pojawiały się dziwne przedmioty, coś jakby meduzy albo przezroczyste liście. Niektóre były białe, a niektóre kolorowe. Jam przyglądała im się. Miały ładne kolory, ale były dziwne. Nie pasowały do morza.

– Pomocy! – Jam usłyszała ciche wołanie. Rozejrzała się, ale niczego nie zobaczyła.

– Pomocy!

– Kto woła? – Ja. Tu na dole. Jam popatrzyła na piasek pod sobą. Niczego nie zobaczyła poza jedną z tych kolorowych rzeczy, które pływały w wodzie.

– Ja nikogo nie widzę.

– Przepraszam, już się zmieniam. – nagle na piasku zaczął pojawiać się szary kształt. To mała ośmiornica zmieniła kolor z piaskowego na szary i stała się widoczna. Ośmiornica była zaplątana w to coś kolorowego i nie mogła się ruszać.

– Pomóż mi, proszę. Zaplątałem się i od wczoraj nie mogę się ruszyć. Próbowałem się uwolnić, ale to tylko po gorszyło sprawę. Już powoli tracę siły. Zmieniłem kolor, żeby żaden drapieżnik mnie nie zobaczył.

– Jasne. Już ci pomagam. – Jam szybko podpłynęła i zaczęła rozplątywać ośmiornicę z kolorowej pułapki.

– Co to jest? – Jam trzymała przedmiot, z którego wy plątała ośmiornicę.

– Nie wiem, jak to się nazywa. Ludzie wrzucają to do wody. W niektórych miejscach pływa tego dużo swobodnie w wodzie. To nie jest jadalne ani nawet żywe. Nie wiem, co to jest i co można z tym zrobić. Bardzo ci dziękuję za uratowanie mnie!

– Zrobiłam to z radością. Dobrze, że tędy płynęłam i mogłam ci pomóc. Jak masz na imię? – zapytała Jam.

– Namer. A ty?

– Jam.

– Czym się zajmujesz? Już jesteś duża? Pewnie mieszkasz sama? – ciekawił się Namer.

– Wyprowadziłam się od mamy niedawno. – odpowie działa Jam. – Czym się zajmuję? Nie wiem.

– Jak to nie wiesz? – zdziwił się Namer. – Ja jestem mały a wiem. Ja łowię krewetki. Lubię to robić. Potem zanoszę je do wszystkich znajomych ośmiornic i rozdaję. Mają co jeść i to mnie cieszy.

– A jak łowisz krewetki? – zapytała Jam.

– W długie wodorosty. Staram się je splatać, ale nie jest to łatwe, bo się rwą i są śliskie, więc czasem krewetki mi z tych wodorostów wypadają. Chciałbym ci przedstawić moich kolegów. Popłynę po nich i zaraz wrócę. Poczekaj tutaj.

Jam została sama. Przyglądała się pływającym przed miotom. Zaczęła je zbierać z wody. Jej ramiona same przy stąpiły do pracy. Skręcała, darła i wiązała to co trafiło w jej ramiona. Czas minął niepostrzeżenie.

– Hej, już jesteśmy. Dobrze, że poczekałaś. – Jam wyrwał ze skupienia głos Namera. – Ojej, a co ty zrobiłaś?

– To dla ciebie. Siatka na krewetki.

– Wspaniała. Zrobiłaś to z tych pływających przed miotów? Wspaniale. Daj sprawdzę, jak działa. Namer włożył w splecioną siatkę kamyki i pływał z nimi szybko tu i tam. Jego koledzy usiedli obok Jam i przyglądali się.

– Fajną rzecz zrobiłaś. – powiedział jeden z nich. Namer przypłynął. – Słuchaj, ty jesteś bardzo zdolna. Nikt nigdy takiego czegoś nie wymyślił. Zrobiłabyś więcej takich siatek, dla moich kolegów?

– Zrobię z przyjemnością, – ucieszyła się Jam. – ale muszę coś zjeść. Jestem głodna.

– A to się świetnie składa. Przynieśliśmy ci sporo świeżych krewetek.

Jam zjadła, a potem pokazała ośmiornicom, jak zrobiła siatkę z pływających śmieci. Pomyślała, że lepiej na uczyć ich robić siatki, niż tylko dać zrobione.

Powoli zbliżała się noc. Jam przenocowała w domu Namera i jego mamy, a następnego dnia rano obudziła się z myślą, że jest gotowa do powrotu do domu. Zebrała dużo tych pływających przedmiotów, obiecała Namerowi, że go jeszcze odwiedzi i popłynęła w stronę przeciwną do kierunku, z którego świeciło słońce.

Do domu dotarła po południu. Miała jeszcze czas, żeby przygotować się na wieczorny Festyn Powitania Lata. Pracowała szybko. Po trzech godzinach spakowała, co zrobiła, i popłynęła na Festyn. Była przed wszystkimi. Rozłożyła zrobione przez siebie przedmioty. Za chwilę zaczęli się pojawiać inni, a wśród nich Gal, która od razu zapytała:

– Jam, dlaczego nie było ciebie, żeby mi pomóc? Nie ładnie. Musiałam poprosić kogoś innego o malowanie moich kamyków.

– Przepraszam, że nic ci nie powiedziałam i zniknę łam. Musiałam coś zrobić dla siebie. To było dla mnie bardzo ważne. Nie gniewaj się.

– No nie będę się na ciebie obrażała. Skoro to było ważne, muszę to uszanować. Co tam masz?

– Siatki z czegoś co znalazłam o dzień drogi stąd.

– Popłynęłaś tak daleko? Sama?

– Kiedyś musiał być ten pierwszy raz prawda? – uśmiechnęła się Jam.

– Prawda. – przytaknęła Gal. – Jestem zaskoczona, ale gratuluję. Twoja mama bardzo się martwiła. Szukała ciebie wszędzie.

– Tak myślę. Wszystko jej wytłumaczę. Pokażę ci, co zrobiłam. – powiedziała Jam podekscytowana i rozłożyła jedną z siatek. Zaczęła opowiadać, jak je plecie i czemu to może służyć. Słuchało jej coraz więcej ośmiornic. Wśród rosnącej gromady pojawiła się też mama Jam. Nie przerywała córce. Przyglądała jej się z dumą i radością. Jej córka stawała się dorosła.

Dla rodziców: Proponujemy porozmawiać z dziećmi na temat tajemniczych przedmiotów pływających w morzu, które Jam zobaczyła w trakcie swojej wyprawy. Spytajcie dzieci, co to mogło być (odpowiedź: foliowe torebki). Porozmawiajcie o tym jakie śmieci można znaleźć w morzu, które zagrażają żyjącym tam zwierzętom. Spytajcie co Wy możecie zrobić, żeby utrzymać planetę w czystości. W czasie wakacji zwróćcie uwagę, ile torebek, plastikowych rurek, jedno razowych sztućców, talerzyków czy butelek używacie codziennie i czy możecie je zastąpić czymś innym.
Komentarze

Dodaj komentarz